środa, 23 marca 2011

Przebłysk

Kiedy Ł. zadzwonił, stałam na plaży w Gdyni. To było kilka tygodni temu, były ostatki i pojechałyśmy z mamą do Trójmiasta, żeby najeść się pączków i zobaczyć morze, które na szczęście akurat wyszło spod lodu. Odebrałam ten telefon z drżeniem, obawiając się konfrontacji z czymś niepojęcie bolesnym. W zamian usłyszałam znajomy głos, który zaprosił mnie na "pogrzeb naszego Dziecka" i  polecił przynieść ciasto. Kilka dni później jechałam na Służew walcząc z czasem i z poczuciem zażenowania, że wystąpię w pomarańczowych spodniach i nie zdążę nawet kupić kwiatów. A potem, całkiem niedługo potem okazało się, że to wszystko nieważne. A. przytulając mnie powiedziała tego dnia: "Tak się cieszę, że jesteś kolorowa!" (swoją drogą nie wiem czy wiesz ale to było moje marzenie ale niewypowiedziane żeby na tym pogrzebie ludzie nie przyszli tradycyjnie na czarno tylko głupio mi było to napisać....więc dziękuję:)  A kwiaty... cóż - kwiaty niosłam takie, jakich nie niósł nikt inny; ten bukiecik, który w czasie Mszy stał na białej trumience, przykrywając ją w dużej części. Nigdy wcześniej nie byłam w tej kaplicy: jest mała, ciepła, ładna i przytulna. Zmieściła się tak jednak pokaźna schola i cała masa ludzi, którzy przyszli, żeby być z A. i Ł. Większość zwolniła się z pracy i czuła się niepewnie, co było widać (serio?). Niektórzy płakali, ja trochę też. A. łamał się głos, kiedy śpiewała psalm (trochę to brzmi dramatycznie, serio to tak wyszło? mnie było spokojnie w tamtym miejscu...to taki fajny stan kiedy gdzieś w środku czujesz spokój i Opiekę  choć ciało robi co innego- nogi się trzęsą i głos pewnie trochę też...ale nawet to że te nogi latają w niczym nie umniejsza tego spokoju...po prostu trochę trudniej ustać:) a Ł., kiedy czytał czytanie, trochę plątały się słowa, ale to były słowa Życia. Przeczytane, wyśpiewane, żeby pocieszać i rozświetlać noc. Wybrane przez nich, tak, jak w dniu ich ślubu, w sierpniu półtora roku temu. I  - mam nadzieję, że nikogo nie zgorszę - miałam to nieodparte wrażenie podobieństwa (my też) także i później , kiedy oni wzięli tę białą trumienkę, w której spoczęło ciałko Janka  Marii na kilka miesięcy przed czasem, w którym zwykle ludzie przychodzą na świat, i poszli z nią w stronę cmentarza. A my szliśmy za nimi, tak samo, jak tamtego sierpniowego dnia przez ulice Starego Miasta. Wtedy byli biali, teraz czarni. Ale Jankowa trumna nadal była biała. I oni nadal - nie! BARDZIEJ pełni wiary i nadziei. I miłości - razem, jak chyba nigdy dotąd. Czy wiedzieli, że są znakiem? Znakiem niepodważalnym, niezaprzeczalnym, bo zbyt mocno doświadczonym przez ból, aby mu nie wierzyć? Czy wiedzieli, że ich droga na cmentarz mówi więcej, niż wszystkie marsze z antyaborcyjnymi hasłami na transparentach? Miałam doprawdy poczucie, że w tej śmierci jest pełnia Życia i tym Życiem karmimy się wszyscy. Daj Boże każdemu uczynić ze swojej śmierci taki dar dla innych. Czekaliśmy, aż panowie zasypią grób i ojciec zaczął śpiewać "Zwycięzcę śmierci". Włączyliśmy się; schola, oczywiście, czterogłosem. I pomyślałam z rozbawieniem, że w tym roku Wielkanoc przychodzi na skróty. A potem A. i Z. wychylili się zza czyjegoś nagrobka i powiedzieli nam to, co potrzebowaliśmy usłyszeć. Że jesteśmy spękani i nie wiemy, jakimi słowami do nich mówić. I że to nie jest ważne. Ze współcierpieć można ze śmiechem, z uściskiem, ze słodyczą, nieporadnie, po prostu będąc. Ściskaliśmy ich więc i śmialiśmy się i wzruszaliśmy i jedliśmy słodycze z herbatą w sali u oo. dominikanów. Nasz mały Święty, który narodził się tylko raz - od razu dla Nieba, zaniósł przed oblicze Pana jedną moją intencję. Nie ma to, jak znajomości...:) I to jest chyba wszystko, co chciałabym napisać o Przebłysku, który zdarzył się nam w tym roku u progu Wielkiego Postu. A nie, jeszcze to, że "warto żyć. Z Panem Bogiem warto żyć" - to też z mowy znad tablicy pamiątkowej. W tych okolicznościach zapadło w pamięć.
Niebieskie wstawki to komentarze A. Na zdjęciu - plaża w Gdyni. Ktoś powiedział, że tak powinna wyglądać wieczność. Osobiście przypuszczam, że jest cieplejsza i bardziej kolorowa, ale co tam. Każdy ma swoje przebłyski.