poniedziałek, 4 lipca 2011

Z pamiętnika świadkowej



Stało się; nasi drodzy A.i A. są mężem i żoną.W imielowym mieszkanku od dwóch dni kiełkuje życie rodzinne. Kiełkuje pośród stosu prezentów oraz paru bukietów, które wnieśliśmy tam w przerwie między ślubem a weselem, żeby spożytkować jakoś czas zjeżdżania się gości na miejsce imprezy. Z rzeczy, które zapadły mi w pamięć: Panna Młoda uspo-głaskająca najpierw Pana Młodego przy ołtarzu, potem jego mamę zapłakaną w czasie podziękowań. Wygląda to na świeży charyzmat, nigdy wcześniej nie było widoczne tak wyraźnie.
Druga rzecz: znany mi już wodzirej M.w akcji - ten człowiek zdecydowanie robi to, co powinien. Nie tylko wprowadza świetną atmosferę, ma pomysły i tak dalej, bo to ma wielu jego kolegów po fachu. Ale M. lubi ludzi, nie boi się ich, nie szuka na siłę dystansu. Znajduje wspólny język z dziećmi i z dorosłymi, jest przy tym delikatny i energiczny zarazem. A w międzyczasie tańczy, pomimo, że jest w pracy, i to - obserwacja znajomych - z dziewczynami, które dawno nie tańczyły.
Trzecia rzecz: podwójny taniec Pary Młodej. Pierwszą jego część stanowił walc angielski z figurami długo ćwiczonymi, także u mnie w pokoju, więc znałam je trochę. Wyszło gładko i bez potknięć (rzadka sprawa). Ale dla mnie byłoby to mało, gdyby nie drugi taniec parę godzin później. Na walca M. musiał pozbierać nas od stołów i ustawić w kręgu,  żeby mogli przed nami zatańczyć. Przy tym drugim tańcu parkiet opustoszał sam a goście zbiegali się stopniowo, porzucając talerze i rozmowy, żeby popatrzeć i przyklaskać ich spontanicznemu szaleństwu. Też nigdy nie widziałam, żeby tak tańczyli. Mam nadzieję, że im to zostanie. Było pięknie. Niech będzie jeszcze piękniej.

Zdjęcie wirujące, z tańca drugiego;))

Drugie zdjęcie (Młody kontra Świadkowa)dodałam dla tych, którzy domagali się zdjęcia Tequili - oto i ona;), spisała się świetnie, dzięki raz jeszcze Zof:*!