czwartek, 5 stycznia 2012

Życie jest, jak mandarynka...

Przepraszam wszystkich za przydługie milczenie; tak to jest, że kiedy dużo się dzieje, nie wiadomo, jak i o czym pisać. Minął Adwent, Boże Narodzenie, Sylwester i jeszcze moje małe osobiste święto, słowem czas życzeń i podarków. I właśnie teraz wiem już, o czym chcę napisać; o byciu obdarowaną. Dostałam w tym czasie masę prezentów, materialnych i niematerialnych, podchoinkowych i urodzinowych; i to wszystko pomagało mi krążyć myślami wokół tego Prezentu, jakim jest całe życie. Prezent od Boga. Wielka seria prezentów. Ze świątecznej Oktawy wyjmuję dwa znaczące zdarzenia.
Pierwsze przedziwnie niepozorne, porażające powszedniością: mama spakowała mi do pracy garść mandarynek. No i jadłam tam te mandarynki, w międzyczasie, w pośpiechu, w kakafonii centrum handlowego. Ale przy ostatniej naszła mnie myśl, że ta mała, pomarańczowa kulka to dar od Boga dla mnie. I tak mandarynka w ciągu kolejnych sekund nabierała znaczenia. Miał znaczenie jej kragły kształt i obieranie jej ze skórki - było, jak odpakowywanie prezentu. Zapach tej skórki! Wdychałam go, jakbym po raz pierwszy w życiu miała do czynienia z czymś równie ślicznym; został przecież skomponowany specjalnie dla mnie, niczym autorskie perfumy z dedykacją. Wreszcie zabrałam się do jedzenia tej mandarynki. Rozkoszowałam się nią, cudnie soczystą, pełną smaku, doskonałą.  Czułam się, niczym Matka Ewa, kosztująca pierwszej w świecie mandarynki od Pana w świeżo zasadzonym rajskim ogrodzie.I wszystko to bez szczególnych uniesień, za pomocą jedynie Łaski i wyobraźni! Patrzyłam w sufit, z którego padały kolejne refleksje: Czy można by tak żyć? Tak przyjmować wszystko, co nas spotyka, każdego dnia? I - wielkie nieba! - ileż to mandarynek zjadłam już w życiu, nie myśląc w ten sposób i nie zauważając ich, nie rozumiejąc, że są darem miłości?
Drugie wydarzenie zajęło cały następny dzień. Dostałam od moich przyjaciół urodzinową grę miejską (a właściwie międzymiastową). Przyszłam rano do pracy i dowiedziałam się od koleżanki, że zmiana planów... Wetknęła mi w rękę pierwszy list ze wskazówkami, gdzie i o której mam się znaleźć, a potem potoczyło się... I co mogę powiedzieć o naturze prezentu-niespodzianki? Że jest się zaskoczonym, kiedy przychodzi. A potem, kiedy wiesz już, że "się zaczęło", nie masz bladego pojęcia, co cię spotka za chwilę i dokąd cię to poprowadzi.  Burzy to wszystkie twoje plany, co może budzić strach i irytację (przy drugim punkcie, wychodząc z lodowatego strumyka usłyszałam, ze "to dopiero początek!" i była to prawda).  Aby więc przyjąć prezent, konieczne jest bezbrzeżne zaufanie. i tylko wtedy można się tym wszystkim naprawdę ucieszyć. A uciecha to ogromna! Tak serio - to był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Trzydziestka stuknęła mi w trasie, pomiędzy jednym a drugim punktem i spotkaniem. Dzień ten, niczym pudełko czekoladek Foresta Gumpa, ofiarował mi pełną paletę atrakcji, od lodowatego strumyka do wanny pełnej płatków róż. Dowierzając swemu szczęściu, unurzałam się w tych moich urodzinach po uszy. Pachniały mandarynką.

Mandarynką pachniał też Album, Tort, taniec i wszystkie prezenty, które doceniłam dopiero następnego dnia... Dziękuję Wszystkim za wszystko.

3 komentarze:

  1. "Aby więc przyjąć prezent, konieczne jest bezbrzeżne zaufanie. i tylko wtedy można się tym wszystkim naprawdę ucieszyć." - Muszko, to jest o życiu! i to jest najtrudniejsze i najpiękniejsze. Bo jesteśmy (przynajmniej ja jestem ;) często tak okropnie niecierpliwi i zbyt ciekawscy i chcielibyśmy najpierw dostać szczegółowy scenarusz do konsultacji. Ale to przecież popsułoby całą zabawę! Tak więc hasłem na dziś.. co ja mówię! hasłem na codzień jest za-u-fa-nie!

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze coś chciałam powiedzieć: dziś jadłam pomarańczę i pomyślałam sobie (to pod wpływem Twojej opowieści przy noworocznym śniadaniu :) Jejku, jak to jest fajnie zrobione, że ona jest podzielona na te cząsteczki, na takie porcyjki idealne akurat na jeden kęs! Genialne! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. och tak życie jest prezentem, można też taki prezent stale mieć przy sobie rosnący w kształcie kuli a w środku to nowe życie cudny prezencik jak mandarynka :)

    OdpowiedzUsuń